niedziela, 22 marca 2015

5. ''Na dziś koniec lekcji...''

Patrzałam z uśmiechem w oczy Justina. Moje dłonie oplatały jego silne ramiona, którymi mnie trzymał. Mój wzrok zatopił się w jego bursztynowych tęczówkach, jednak ciągle błądziłam nim po jego perfekcyjnej twarzy.
-  Gotowa na trening? - Wymruczał do mojego ucha powodując na moim ciele ciarki. W odpowiedzi skinęłam jedynie głową.
- Chodź, Chan Cię przygotuję.

Złapał mnie za rękę, przez co przeszły mnie parzące iskry po całej skórze. Ruszyłam za chłopakiem w stronę piwnicy. Tam stała już Chan z ponurym wyrazem twarzy.
- Witaj Mel, mam nadzieję, że jesteś już gotowa.
Kiwnęłam do niej głową, a ona podała mi ubrania.
- Twoje nowe imię to Rita Abbey Catrine Noir. Od dzisiaj posługujesz się tylko tym imieniem, jeśli jesteś poza szkołą, poza siedzibą bądź poza domem. Wszystko wyjaśnię Ci później. Czas na pierwszą lekcję.
Pokiwałam głową, dając jej do zrozumienia, że wszystko rozumiem. Udałam się do małej przebieralni. Założyłam na siebie strój, robiąc wielkie oczy. Miałam na sobie krótkie spodenki, które ledwo zakrywały mój tyłek, na górze obcisłą bokserkę. Stopy miałam mieć gołe, co w sumie mi pasowało. Opatuliłam się satynowym szlafrokiem, który wisiał na małym, srebrnym haczyku. Wyszłam powoli z przebieralni kierując się na lewo. Weszłam przez wielkie, szklane drzwi. Była tam Chantelle, która stała przed dwoma chłopakami. Przybliżyłam się i ujrzałam na krześle Justina, a obok Andersa.
- No wreszcie, chodź! - Krzyknęła zniecierpliwiona Chan zsuwając z siebie szlafrok. Miała strój podobny do mojego.
Spojrzałam na nią niepewnym wzrokiem rozwiązując mój szlafrok. Chwilę później zsunęłam z moich ramion błyszczący materiał. Momentalnie wzrok wszystkich obecnych w pokoju spadł na mnie. Stałam tam onieśmielona i zawstydzona.
- No, dziewczyno. Nieźle wyglądasz. - Zagwizdała Chantelle uśmiechając się. - Okej, chodź tutaj.
Wskazała miejsce obok siebie. Stanęłam obok niej, również stojąc na wprost Justina, który na mnie patrzał z uśmiechem. Siedział wygodnie i był widocznie wyluzowany. Nie można tego było powiedzieć o mnie. Ja się cholernie stresowałam i bałam, no bo co miałam tutaj robić? Dopiero wtedy rozejrzałam się dookoła, a moja szczęka opadła do podłogi. Ściany były czerwone, wokół było pełno czerwonych zasłon, podłogę okrywał czarny dywan, a za mną była ogromna ''scena'', obok niej z trzy rury do tańca oraz mnóstwo krzeseł.
- Mam pytanie. - Spojrzałam na wszystkich po kolei, wyglądając zapewne jak zagubiony szczeniak. - Co my tutaj robimy?
Chantelle głośno się zaśmiała kładąc ręce na biodrach. - Tutaj kochana, nauczysz się różnych technik, które potrzebne będą ci w rozwiązywaniu zadań. Nie bój się, ćwiczysz na Jay'u.
Spojrzałam na Justina, który miał zadziorny uśmiech na twarzy.  Spuściłam głowę, byłam zapewne cała czerwona.
- Okej, teraz ci pokażę co musisz zapamiętać na początek. Nie bój się, nie ty pierwsza nie ostatnia. - Puściła mi oczko seksownym krokiem podchodząc do Andersa. Przyglądałam jej się bardzo uważnie, żeby zapamiętać wszystko co pokazuje. W rzeczywistości bardzo szybko się uczyłam i byłam perfekcjonistką.
Chantelle położyła dłoń na ramieniu chłopaka i okrążyła krzesło, na którym siedział chłopak. Kiedy znów pojawiła się przed nim usiadła powoli na nim okrakiem. Chwyciła mocno jego kołnierzyk od koszuli przyciągając go do siebie. Brutalnie oblizała wargi kręcąc biodrami na jego kolanach. Chwilę później z niego wstała obracając się do niego tyłem. Wypięła się do niego tyłkiem kręcąc nim zaraz przed jego twarzą. Później oddaliła się trochę i obróciła z powrotem w jego stronę. Upadła na kolana i zaczęła iść w jego kierunku na czworaka jak kot. Nie powiem, że nie, ale to było bardzo seksowne. Zaśmiałam się pod nosem widząc rekacje Andersa. Wiedziałam, że nie wytrzymuje z takim widokiem.
Chantelle kucnęła przy chłopaku mając rozszerzone nogi. Przejechała otwartą dłonią po jego pełnym wybrzuszeniu w spodniach, a chwilę później się podniosła siadając na jedno z jego kolan. Zaczęła wić się na jego kolanie wykonując przy tym jakieś seksowne ruchy. Później wyszeptała mu coś do ucha i wstała z krzesła patrząc na mnie wyczekująco.
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie na co pisnęłam. - Nie zrobię tego!
- Kobieto, to jest trening, przecież sobie poradzisz. - Zaśmiała się Chan patrząc na Justina, który zadziornie uśmiechał się w moją stronę.
- Dawaj, nie mam całego pieprzonego dnia. - Dodała siadając na scenie.
Wzięłam głęboki oddech powoli kierując się w stronę Justina. Starałam się przy tym nie być zbyt wyzywająca czy seksowna, ale Justin zaraz wyprostował się i oblizał moje wargi. Wzięłam głęboki oddech przykładając palce do jego ramienia. Przejechałam nimi po jego karku stając przed nim. Usiadłam powoli na jego kolanach okrakiem muskając palcami jego szyję. Justin położył dłonie na moich biodrach, a moje ciało momentalnie spłonęło. Było mi strasznie gorąco. Patrzałam cały czas w jego oczy ruszając powoli biodrami nad jego kroczem. Chłopak cicho jęknął do mojego ucha więc szybko z niego zeszłam. Obróciłam się tyłem kręcąc powoli moimi biodrami. Justin mnie do siebie przyciągnął biorąc na ręce.
- Na dziś koniec lekcji. - Powiedział szybko wychodząc z piwnicy ze mną na rękach.
Szedł ze mną szybko na górę, a kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju rzucił mnie na łóżko.
- Justin. - Szepnęłam łapiąc go za ramiona. Chłopak rzucił się na mnie całując z namiętnością moją szyję. Oblizałam moje wargi próbując go jakoś zatrzymać.
- Justin!
- Hm? - Jęknął patrząc mi w oczy. Widziałam w jego idealnych tęczówkach pożądanie i podniecenie. Zsunął się pocałunkami na mój dekolt, później brzuch, aż doszedł do mojego podbrzusza.
- Justin, stop! - Krzyknęłam łapiąc go za ramię. Odsunęłam go ode mnie przyciągając nogi do brody. Justin ciężko dyszał patrząc w moje oczy.
- Przepraszam Mel. - Szepnął i przyciągnął mnie do siebie. Mocno mnie do siebie przytulił, a ja wtulilam się w jego gorące ciało. - Chodźmy coś zjeść.
- Okej, tylko się przebiorę. - Szepnęłam i musnęłam jego nos. Wyszłam z jego sypialni udając się do mojego pokoju. Od razu podeszłam do szafy, ubrałam się w luźne dresy, a włosy spięłam w wysokiego kucyka. Założyłam na stopy skarpeteczki i wyszłam z pokoju. Justin już czekał na mnie obok schodów. Obrócił się tyłem, a wtedy wskoczyłam mu na plecy oplatając go nogami wokół jego pasa. Zaczęłam się głośno śmiać kiedy zbiegł szybko ze schodów, a później biegł przez cały salon, kuchnię, przedpokój - wywołując przez to śmiech każdego kto nas mijał. Chwilę później przyłączyła się do nas Rose, która wskoczyła mi na plecy, a chwilę później Justin rzucił nas obie na łóżko.
- Hej ludzie! - Krzyknął Oliver, czyli mój brat kiwając do nas głową. - Jest osiemnasta, może skoczymy do klubu?
- Jasne, czemu nie. - Powiedziała Rose i wyrzuciła ręce do góry. - O mój Boże, chodź Mel. Zrobimy Cię na bóstwo!
Złapała mnie za ręce biegnąc ze mną na górę w kierunku schodów.

-Dwie godziny później-

Rose i ja byłyśmy już gotowe. Dziewczyna wybrała dla mnie strasznie skąpą bieliznę,do tego krótką, czarną sukienkę i bardzo wysokie obcasy. Uśmiechnęłam się widząc swoje odbicie w lustrze. Moje usta były dopełnione czerwoną szminką, a oczy wyraźnie zaznaczone mocnym makijażem. Moje włosy były wyprostowane, przez co prawie sięgały mi do pupy. Spojrzałam na Rosie (tak postanowiłam ją od teraz nazywać, ponieważ kojarzyła mi się z bohaterką z filmu ''Love, Rosie'') Miała na sobie obcisłą, czerwoną sukienkę, wysokie, czarne koturny. Zdecydowanie wyższe od moich. Miała ode mnie bardziej wyzywający i mocniejszy makijaż, ale w sumie cieszyłam się, że nie wyglądam jak totalna ''ździra''. Rosie w rzeczywistości była bardzo miła, nawet bardzo, bardzo. Okropnie ją polubiłam, nie wiem dlaczego, ale ona emanowała taką siłą i uśmiechem. Dzięki niej chciało się żyć.
Założyłam na siebie ciepły, czerwony płaszcz i zeszłam na dół. Stała tam już cała reszta, spojrzałam na każdego po kolei.
Chantelle miała krótką, niebieską sukienkę, czarne szpilki, a na twarzy wcale nie miała tony makijażu. Była bardzo piękna, więc nie potrzebowała jakiegokolwiek retuszu (czego nie można powiedzieć o mnie). Obok niej stali chłopcy, wszyscy wyglądali podobnie, jednak każdy wyglądał inaczej na swój sposób. Moją uwagę przykuł najprzystojniejszy chłopak na całej ziemi. Miał na sobie czarne, zwisające z jego tyłka spodnie, białą koszulkę z wycięciem, w kształcie litery ''V'', na ramionach czarną, skórzaną kurtkę, a na stopach supry. Uśmiechnęłam się podchodząc do chłopaka. Objął mnie ramieniem, przez co oblała mnie fala gorąca.
- Wreszcie, ja pierdole. - Powiedział zirytowany Oliver wychodząc z domu. Wsiadł do auta, a za nim kilka chłopaków. Ja, Justin, Rosie, Chantelle oraz Anders wsiedliśmy do auta Justina.

Jakieś dwadzieścia minut później znaleźliśmy się pod klubem. Wysiadłam z auta jako ostatnia, zamykając za sobą drzwi. Justin złapał mnie mocno za rękę, tak, jakbym zaraz miała się zgubić. Posłałam mu miły uśmiech wchodząc za nim do klubu. Usiadłam przy stoliku razem ze wszystkimi znajomymi. Chwilę później pojawiła się Chan z uśmiechem na ustach. Położyła na stoliku tacę z kieliszkami wypełnionymi wódką. Chwyciłam jeden kieliszek i zrobiłam głęboki wdech. Wszyscy już wypili swój kieliszek, więc nie chciałam być gorsza. Szybko przechyliłam kieliszek, a ciecz rozlała się po moim gardle tworząc mocne pieczenie.

Po kilku, może kilkunastu kolejnych shotach byłam już totalnie nawalona. Tańczyłam jak szalona z Rosie przeważając nad całym parkietem. Ocierałyśmy się o siebie, wiłyśmy się i podskakiwałyśmy jak szalone.
Później Rosie poszła po drinki, a ja zostałam sama na parkiecie. Jednak nie na długo. Poczułam ramiona oplatające moją talię. Miło, że byłam pijana, wiedziałam kto to był. Te perfumy wyczułabym nawet na końcu świata.
Odwróciłam się, a tam stał nikt inny, jak Justin Bieber. Uśmiechnęłam się zadziornie oplatając rękoma jego szyję. Przyciągnął mnie bliżej siebie , a ja ocierałam się o niego tak mocno jak tylko mogłam.
- Mam na ciebie ochotę, Jay. - Wyszeptałam do jego ucha. Chwilę później poczułam jak cicho jęknął do mojego ucha, co mi się spodobało. Chciałam go bardziej nakręcić. - Dobrze wiem, że byś mnie teraz tutaj pieprzył, gdyby nie ci wszyscy ludzie.

~~~~~~~~~~

I jest rozdział, podoba Wam się?! Mam nadzieję, że tak!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.


Następny rozdział w przyszłym tygodniu, nie wiem kiedy. Więc proszę o cierpliwość :)

@pvcixx

środa, 18 marca 2015

PRZEPRASZAM

Przepraszam za brak rozdziałów, jak już mówiłam miałam bierzmowanie i dzisiaj sie to skończyło więc będę miała więcej czasu.
Nowy rozdział już w poniedziałek i jeśli chcecie być informowani w sprawie kolejnych napiszcie do mnie na tt (@pvcixx) lub w komentarzu pod tym postem.

Kocham Was i przepraszam!!!

@pvcixx

sobota, 7 marca 2015

4. ''Stęskniłem się za tobą.''

Dziś był ten dzień. Miałam zostać gdzieś zabrana, nie wiedziałam gdzie. Od incydentu z moją ręką byłam traktowana lepiej, spałam w małym pokoju, ale było tam wygodniejsze łóżko, mogłam swobodnie korzystać z toalety, a co najważniejsze dostawałam jedzenie.
Dzisiaj dostałam ubrania. To były ubrania , które całkowicie mnie nie przypominały. Były to między innymi zbyt krótkie spódniczki, sukienki lekko zakrywające mój tyłek, wyzywające bluzki i obcisłe spodnie. Do tego kilka par szpilek i butów na płaskiej podeszwie, głownie vansy, jordany czy conversy.
Prawie w ogóle się do mnie nie odzywano, Justin zniknął od czasu mojego pobytu w tym ''szpitalu''. Wciąż nie wyjaśniono mi o co chodziło z tymi dziewczynami. Bałam się sama o siebie.

Siedziałam w czarnym land roverze w obcisłych jeansach z wysokim stanem, czarnych vansach i białej bluzie z napisem OBEY. Moje włosy były spięte w warkocza. Jechaliśmy około dwóch godzin. Cały czas nerwowo bawiłam się moimi palcami wbijając wzrok w krajobraz.

Po ciągnących się dwóch i pół godziny wysiedliśmy w jakimś lesie. O MÓJ BOŻE, A JAK SIE ZGUBIĘ? Tak, jestem nienormalna. Boje się, że się zgubię niż bać sie o to, że któryś z nich strzeli mi w głowę. W sumie wyświadczyliby mi przysługę. Miałam serdecznie dość mojego życia.

Chłopak, który kilka dni temu chciał mnie zabić szedł przodem, obok niego jakiś brunet, którego jeszcze nie znałam, a za ramiona trzymali mnie kolesie, którzy wrzucili mnie do piwnicy.
Moim oczom ukazał się piękny, duży dom, był cały biały z dużymi oknami w starym stylu. Spokojnie pomieściłby ze sto osób. Do domu prowadziła ścieżka wyłożona kamieniami, a przed wejściem duża fontanna.
- Twój nowy dom, zapraszam. - Mruknął Thomas wchodząc do domu jak do siebie. - Roe, Chan, chodźcie tutaj! - Krzyknął rozglądając się po domu.
Chwilę później moim oczom ukazały się dziewczyny, które ostatnio były w ''odwiedzinach'' w piwnicy. Blondynka posłała mi sympatyczny uśmiech, a brunetka przywitała się pocałunkiem z brunetem, którego nie znałam. Chwilę później podeszła do mnie zarzucając włosy na plecy.
- Chantelle Gouldng, mów mi Chan. - Podała mi dłoń, a ja lekko ją uścisnęłam. Chwilę później podeszła do mnie blondynka.
- Rose Valentino, mów mi jak tam sobie chcesz. - Przytuliła mnie miło i pocałowała mój policzek. WTF?!
- Anders, pokaż naszej Hamilton gdzie ma swój pokój i za 10 minut mamy się spotkać w salonie. - Powiedział Thomas obojętnie wychodząc z przedpokoju. Pewnie udał się do salonu. Chłopak, który mnie ostatnio zrzucił ze schodów zaprowadził mnie do ''mojego'' pokoju. Otworzył duże białe drzwi, a moim oczom ukazał się duży, czysty pokój. Ściany były w kolorze białym, ale jedna, przy której stało łóżko w kolorze liliowym. Łóżko było ogromne, z jeszcze większą ilością poduszek. Zaraz obok stał regał z książkami i zdjęciami. Moimi zdjęciami, kiedy byłam... mała? Na samej górze regału kilka małych misiów, a lewo od wejścia znajdowały się dwa wejścia, z uchylonymi drzwiami. W jednej dostrzegłam łazienkę, a w drugiej garderobę. Pomiędzy nimi stał stolik, a na nim pełno kwiatów w wazonie. Zaraz nad nim wisiał duży telewizor plazmowy. Środek pokoju okrywał biały, puszysty dywan, obok którego stał czarny fotel. Położyłam moją torebkę na łóżku. Wszystko wyglądało tak ładnie, tak świeżo i miło. Aż trudno uwierzyć, że będę mieszkać w tym pokoju zaraz po tym jak zostałam porwana. Może o to im chodziło? Żebym parę dni mojego nędznego życia spędziła chociaż trochę godnie. A może zaraz wyskoczy typ z kamerą i powie ''Mamy cię!'' Ta jasne, chociaż to są moje marzenia, raczej nie są prawdziwe i się nie spełnią. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Andersa.
- Chodź już. - Mruknął zirytowany wychodząc z pokoju.
Skierowałam się zaraz za nim. W pokoju ujrzałam chyba z piętnaście osób. Chantelle siedziała zaraz obok Thomasa, trzymając rękę na kolanie. Obok nich spokojnie zerkała na mnie Rose z delikatnym uśmiechem. Spojrzałam na prawo. Kilku kolesi, których nie znałam, na lewo kilka dziewczyn, których również nie znałam. Na wprost ujrzałam tą osobę, którą tak bardzo chciałam zobaczyć. Justin stał z rękami w kieszeniach, nie patrzał na mnie. Miał wzrok spuszczony w dół. Mój wzrok przykuła osoba, która stała zaraz obok niego. Typek, który wcześniej z nami wchodził do domu. Przypominał mi kogoś. Nie potrafilam sobie przypomnieć kogo. Patrzał na mnie kamienną twarzą również trzymając dłonie w kieszeniach. Te oczy... Jakbym je już gdzieś widziała. A może zaraz umrę? Chciałabym, naprawdę.
- Zebraliśmy się tutaj wszyscy, żeby powitać naszą nową członkinię. - Wszyscy spojrzeli na mnie wzrokiem, jakby chcieli mnie zabić. Członkinię? O co tutaj chodzi?
Chwilę później Chantelle wzięła do ręki białą kartkę, zakaszlała i wzięła głęboki oddech.

Melody Primrose Maria Hamilton.
Urodzona 17 maja 1997 roku w Kanadzie
Ojciec to Adam John Hamilton
Matka to Maria Isabella Hamilton, z domu McCann.
Melody Primrose Maria Hamilton zamieszkała w Kanadzie, jednak kilka lat później została przeniesiona do Toronto przez Międzynarodowe Biuro Ochrony Świadków wraz z ojcem Adamem Johnem Hamiltonem. Dziewczyna skończyła tam podstawówkę, brak problemów z nauką, gorzej z równieśnikami.
W wieku 13 lat jej ojciec ożenił się z wynajętą przez Międzynarodowe Biuro Ochrony Świadków Anną Hamilton, z domu Black'ów. Już rok później na świat przyszła Avalon, jej przyrodnia siostra.
Melody Primrose Maria Hamilton ma brata, Oliver Liam Hamilton.


- Witaj Melody. - Mruknął brunet stojący obok Justina. Podszedł do mnie patrząc mi w oczy. - Jestem Oliver Liam Hamilton.
Że co do chuja?! I co, okazało się, że mam brata, a Anna jest wynajęta?

- To może być dla ciebie szok, Melody. Nasza matka jest siostrą Jasona McCanna, który jest w gangu, przeciwnym naszego. Nasz ojciec, Adam jest naszym ''przywódcą''. Wrócił do Kanady, żeby skończyć z Jasonem. On zabił twoją matkę, ponieważ zaszła w ciążę i wyszła za mąż za naszego tatę. Została najpierw przez swojego brata zgwałcona, potem pocięta, a na koniec powieszona za nogi w waszej piwnicy. Ten dom to nasza siedziba, od dzisiaj jesteś jedną z nas Melody. Jesteś tutaj, żeby ochronić siebie, swoich bliskich i różnych innych ludzi przed gangiem Velton, która należy do McCanna. Są nienormalni, zabiją z zimną krwią i jeszcze z uśmiechem na ustach. Jesteś naszym wybawieniem Melody.  - Mruknął mój ''brat''. Byłam całkiem zszokowana. Czy ja też muszę zabijać? Czy już nigdy nie wrócę do normalnego życia? Boję się. Całe życie wmawiano mi, że moja mama zginęła w pożarze naszego starego domu, dlatego się wyprowadziliśmy z Kanady. Teraz się okazało, że całe moje życie to jedna wielka ściema. Ciągle milczałam, nie chciałam nic mówić. Chciałam wrócić do mojego starego życia.

- Od jutra zaczynasz treningi. Twoimi nauczycielami będą nasi najlepsi. Justin nauczy cię samoobrony oraz strzelania z broni, a Chantelle i Rose różnych takich, które ci się przydadzą. Dasz sobie radę, w sumie nie masz wyjścia. - Splunął bez emocji Thomas i wyszedł. Dopiero teraz poczułam pieczenie w kącikach moich oczu. Usiadłam na fotelu, żeby nie stracić gruntu pod nogami. Spojrzałam na wszystkich, a głownie na Justina. On posłał mi słaby uśmiech i odwrócił się i wyszedł. Chwilę później zerwałam się z fotela i pobiegłam do mojego nowego pokoju. Cholera, ten dom był taki ogromny, że szukałam odpowiedniego pokoju przez chyba pięć minut. Kiedy w końcu go odnalazłam położyłam się na łóżku i chwilę później zasnęłam.

Obudziły mnie śmiechy nad moim uchem.
- Wstawaj Mel, szykujemy się na trening! - Krzyknęła szczęśliwa Rose. Usiadłam powoli na łóżku i otarłam moje oczy. Roe ubrana była w obcisły sportowy stanik i krótkie spodenki. Miała idealnie płaski brzuch, a mieścił się na nim zarys mięśni. Była szczupła, ale miała na czym siedzieć i czym oddychać. Niechętnie zerwałam mój leniwy tyłek z łóżka udając się do łazienki bez słowa. Miałam tam juz przygotowany zestaw, który musiałam założyć. Założyłam na siebie obcisłą bokserkę, krótkie, czarne spodenki i do tego Roshe runy. Rozczesałam moje włosy, spięłam je w wysokiego kucyka. Zmyłam resztki makijażu z mojej twarzy i udałam się do pokoju. Założyłam na siebie szarą bluzę, żeby trochę zakryła mojego ciała. Rose kiedy tylko mnie zobaczyła zbiegła od razu na dół. Pokiwałam głowa do wszystkich i udałam się za dziewczyną. Wyszłyśmy na ogródek, z tyłu domu. Było tam pełno przyrządów do ćwiczeń, worek do boksowania, ale po drugiej stronie duży basen, grill, stoliki, leżaki, krzesła. Wszystko co można sobie wymarzyć. Duży dom i cudowny ogród. Z jednej strony chciałabym uciec stąd jak najdalej, od tych moich ''obowiązków'', ale z drugiej są tutaj cudowni ludzie. W końcu, mój brat i Rose. Bardzo ją polubiłam przez te dwa dni.
Chwilę później Rose stała już obok mnie ze stoperem.
- Dobra mała. Zobaczymy jak sobie poradzisz. W minutę musisz zrobić dziesięć kółeczek dookoła podwórka. Powodzenia. - W minutę dziesięć okrążeń? Okej, to będzie trudne, ale miałam dość dobrą kondycję. Zdjęłam z siebie bluzę i odrzuciłam ją na bok. Ukucnęłam przy miejscu, w którym stała Rose ze stoperem w prawej dłoni i gwizdkiem w lewej. - Do startu. Gotowi. Start!
Od razu wystartowałam. Najpierw biegłam trochę szybszym truchtem, ale chciałam wyżyć się na tym. Zaczęłam biec coraz szybciej i szybciej zataczając kółka wokół całego podwórka. Musiała ze mnie spłynąć cała złość, która we mnie była. No i oczywiście smutek. Chciałam się na sobie wyżyć. Nawet się nie zorientowałam kiedy mój czas minął. Rose ciągle krzyczała, że mogę już przestać, ale ja nie chciałam. Już ledwo co łapałam oddech. Trochę zwolniłam. Znajdowałam się akurat w świetnym miejscu. Był to basen. Spojrzałam na Rose i posłałam jej cwany uśmiech. Zdjęłam z siebie buty, skarpetki, spodenki i bluzkę. Byłam w samej bieliźnie. Chwilę później wskoczyłam do wody. Moje ciało momentalnie rozluźniło się pod wpływem ciepłej wody. Wynurzyłam się powoli patrząc na Rose, która była w swoim sportowym staniku i czarnych stringach. Wskoczyła na bombę oblewając moją twarz. Zaczęłyśmy się głośno śmiać.

Po jakiejś godzinie wyszłyśmy z basenu całkiem przemoczone. Chwyciłam moją bluzę udając się do kuchni. Wszyscy patrzyli na nas ze śmiechem. Spojrzałam na Justina, który leciał wzrokiem po moich nogach. Oblizał wargi, a ja specjalnie do niego podeszłam. Nachyliłam się zaraz obok niego, tak, że mój tyłek znajdował się obok jego ręki. Chwyciłam butelkę wody upijając z niej kilka łyków.
Chwilę później poczułam dłoń na moim biodrze. Była to dłoń Justina. Chłopak mnie do siebie przysunął wypalając wręcz dziurę w mojej skórze. Uśmiechnęłam się zadziornie i spojrzałam na chłopaka.
- Stęskniłem się za tobą, Melody. - Szepnął do mojego ucha przytulając mnie do siebie.
- Ja też. - Mruknęłam odkładając butelkę wody.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam, przepraszam, że rozdział jest do dupy ;( Ostatnio dużo się wydarzyło i nie mam jakoś ostatnio weny. Ale rozdział jest i zapraszam do komentowania!
Jest Was tutaj naprawdę mało, nie wiem czy jest sens dalej prowadzić blog ten oraz
Love me harder

@pvcixx

niedziela, 1 marca 2015

3. '' Bałem się o Ciebie...''

Poczułam ciepło na moim policzku, a chwilę później otworzyłam oczy. Zobaczyłam tam Justina, patrząc na mnie z troską. Kilka razy zamrugałam oczami, żeby przyzwyczaić się do jasnego światła i powoli usiadłam.
- Jak się czujesz? - Spytał chłopak kładąc dłoń na moim udzie przez co zrobiło mi się jeszcze cieplej.
- Jest w porządku. - Mruknęłam rozglądając się dookoła. Nie byłam w tej obskurnej i zimnej piwnicy, tylko w ciepłym pomieszczeniu, w ciepłym łóżku.
- Wciąż jesteś blada. Przyniosę ci wody. - No i wrócił Justin bez uczuć. Powiedział to tak oschle, aż zadrapało mnie w gardle. Oparłam głowę o ścianę odgarniając kosmyki włosów z mojej twarzy.
Chwilę później wszedł do pokoju ze szklanką wody i podał mi ją. Szybko opróżniłam jej zawartość widząc uśmiech Justina.
- Chcesz coś zjeść? - Spytał wyciągając w moją stronę dłoń. Pokiwałam głową i chwyciłam jego rękę. Chłopak przyciągnął mnie powoli do siebie, a chwilę później byliśmy już na dole. Usiadłam niepewnie na krześle rozglądając się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na drzwiach skąd pochodziły jakieś głosy i krzyki. Czterech mężczyzn wparowało do kuchni, a ich wzrok spoczął na mnie. Poczułam się zażenowana i wystraszona. Wtedy jeden z nich wyciągnął broń celując we mnie. Moje oczy zapełniły się łzami. Ledwo już widziałam mojego oprawcę. Cały czas starałam się patrzeć na środek lufy, żeby przywitać kulę, która zapewne wyląduje w moim czole.
- Hej Thomson, zluzuj trochę. - Syknął Justin stając przede mną.
- Chodź ze mną Justin. - Pokazał palcami chłopak, który przed chwilą we mnie celował. Powiedział coś na ucho do dwóch pozostałych, a oni stanęli po bokach mnie i złapali mnie za ramiona. Ściągnęli mnie z krzesła zaprowadzając w stronę drzwi od piwnicy. Nawet nie miałam co się szarpać, wiedziałam, że i tak tam wyląduje. Spojrzałam jedynie na Justina smutnym wzrokiem i blado się uśmiechnęłam kiedy zostałam zepchnięta ze schodów. Moje ciało sturlało się po nich niczym kamyk z górki. Byłam cała poobijana, wiedziałam, że mam coś złamane. Wylądowałam na twarzy, a za mną zostały zatrzaśnięte drzwi. Spojrzałam w ich stronę i nawet nie mogłam się rozpłakać, mimo że bardzo chciałam pozbyć się wszystkich emocji. Nie mogłam, kręciło mi się w głowie. No tak idiotko, w końcu na nią upadłaś. Niezdarnie podniosłam się z podłogi idąc w stronę mojego materaca, który nie był schowany w żadnym innym pokoju tylko tutaj. Był tutaj zimniej, ciemniej, ponieważ nie było już małej lampki za skórzanym fotelem, ani malutkiego okna. Tylko żarówka, która migała mi nad głową. Skuliłam się patrząc na moją rękę. Kiedy ją dotykałam strasznie bolała, nie mogłam nią w ogóle poruszyć. Była złamana. Skuliłam się próbując nie zwracać uwagi na ten okropny ból, ale w końcu nie wytrzymałam. Zaczęłam krzyczeć z bólu, dopiero chyba teraz zaczęła mnie tak naprawdę boleć. Wyłam jak małe dziecko dławiąc się łzami. Co ja takiego zrobiłam, że zasłużyłam na takie traktowanie? Nikt się pewnie nie przejmuje tym, że zniknęłam. Po jakieś godzinie płakania i nieustępliwego bólu w końcu usnęłam.

***

Obudziłam się nad rankiem, przynajmniej tak mi się wydawało. Tutaj słyszałam kroki, które dochodziły z góry, niektóre rozmowy, ale najbardziej przytłaczał mnie zapach jedzenia. Mimo, że mało jadłam teraz nie miałam jedzenia od prawie trzech dni w ustach, nie wspomnę o wodzie. Czy oni chcą, żebym zginęła w męczarniach? Zdecydowanie musiałam zmienić tampona. Świetnie Melody, jesteś porwana przez Bóg wie kogo, a ty myślisz o zmienieniu tampona. Inteligencją to ty nie świecisz. Usiadłam powoli na moim niewygodnym materac czując ból w mojej ręce. Wtedy drzwi się otworzyły. Zobaczyłam w nich chłopaka, który wczoraj do mnie strzelał, dwóch tych samych, którz zrzucili mnie z tych przeklętych schodów, jakąś dziewczynę o blond włosach, inną w czarnych i Justina. Wszyscy zeszli na dół, a ja się bardziej skuliłam.
- To jest ta wasza tajna broń? - Spytała blondynka kpiącym głosem. - Przecież ona się nie nadaję.
- Nadaje się kurwa, tylko Mike i Josh chyba jej coś złamali. - Odpowiedział mój oprawca przybliżając się do mnie. Chwycił moją złamaną rękę na co krzyknęłam z bólu, a moje oczy wypełniły się łzami.
- Uwierz mi, gdyby nie to, że ma złamaną rękę już dawno by mi przypierdoliła. - Zaśmiał się chłopak, który mi zrobił krzywdę. Dziewczyny stanęły przede mną i westchnęły kręcąc głową. Były ubrane w krótkie sukienki i wysokie szpilki.
- Dobra, bierzemy ją. Macie jej opatrzyć tą rękę, wykąpać, kupić jej jakieś ciuchy, żeby wmieszała się w tłum i za dwa tygodnie chce ją widzieć u nas. - Powiedziała brunetka i pogłaskała mnie po głowie. Zrobiłam do niej minę typu ''wtf'' a ona się zaśmiała.
Chwilę potem wszyscy wyszli, został tylko Justin i chłopak z bronią. Po chwili do piwnicy wszedł jakiś koleś, widocznie starszy. Kazał mnie zabrać do drugiej piwnicy. Do drugiej piwnicy? Cholera, a co jeśli tam mnie zabiją? Justin wziął mnie na ręce jak pannę młodą, a jego oddech muskał moje ucho i szyję. Uśmiechnęłam się przez to i wtuliłam się w niego wolną ręką. Wszedł ze mną do drugiej piwnicy i położył mnie na łóżku. Wyglądało tam, jakby w jakimś szpitalu na sali operacyjnej. Chłopak, który wydał polecenie przyniesienia mnie tutaj założył fartuch i rękawiczki. 
- Boli cię ta ręka? - Spytał dotykając mojej dłoni, na co niemiłosiernie krzyknęłam zaciskając oczy.
- Kości zaczęły się już zrastać co znaczy, że musimy wykonać operację. - Zrobiłam duże oczy, operacja tutaj, bez zgody rodziców?
- Tutaj? A nie potrzebna ci jest zgoda rodziców na przeprowadzenie takiego zabiegu? - Zmarszczyłam brwi patrząc na moją rękę. Wszyscy w pokoju się zaśmiali, a ja się na nich popatrzałam.
- Nie boisz się, że ktoś być może bez kwalifikacji robi ci operację, tylko czy mamy zgodę twoich rodziców? - Spytał ''lekarz'' na co potrząsnęłam głową. Chwilę później chwycił za strzykawkę i wbił ją w moje ramię. Już chwilę później poczułam się błogo i odpłynęłam.

***

Parę godzin później obudziłam się w czystym i białym pomieszczeniu. Leżałam rozebrana do bielizny, a moje ciało przykrywała biała kołdra. Rozejrzałam się dookoła i przestraszyłam się, bo przez chwilę myślałam, że umarłam. Ale nie, to nie mogłoby być niebo. W niebie nie ma bólu. A mnie ręka bolała, ale była już opatrzona i nie bolała, aż tak bardzo. Chwilę później drzwi rozchyliły się i zobaczyłam w nich Justina i ''lekarza''. Justin usiadł na łóżku obok mnie chwytając mnie za dłoń.
- Jak się czujesz? - Spytał ze zmartwieniem, na co pokiwałam głową i lekko ścisnęłam jego dłoń.
- Przez kilka dni będziesz czuła jeszcze ból, ale wszystko jest na dobrej drodze. - Uśmiechnął się do mnie lekarz po czym wyszedł z sali. Zostałam sama z Justinem, no cudnie.
- Bałem się o ciebie. - Mruknął po dłuższej chwili zerkając na mnie.
- Dlaczego? - Szepnęłam zachrypniętym głosem oblizując moje suche wargi.
- Nie mam pojęcia. Bałem się, że cię stracę, leżałaś w śpiączce tydzień.

~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich, jak podoba się rozdział?
Wiem, że krótki :((

Jeśli Wam się podoba to proszę o komentarze.
P.S. Nie jestem robotem, rozdziały będą dodawane dwa, trzy razy w tygodniu!

Jeśli chcecie być na bieżąco informowani o rozdziałach podawajcie usery do tt pod najnowszymi wpisami! c:

Dziękuję za wszystko.

@pvcixx